sobota, 22 grudnia 2012

Sound from the desert

W tym poście tylko o stonersach. No może jedna mała wzmianka o nowym artyście na Heńku.
Ta da! http://opener.pl/pl/Artysci/ARCTIC-MONKEYS
Wydawałoby się, że ze stoner rockiem nie mają nic wspólnego, jednak jestem sneaky bastard i wiem, że Josh Homme z QOTSA produkował ich ostatnią płytę, także wzmianka o nich jest jak najbardziej na miejscu :D
Chopcy(sic!) z UK przypieczętowali moje uczestnictwo na festiwalu. Swego czasu słuchałem ich pierwszej płyty bez przerwy do tego stopnia, że gdy tylko widziałem na mojej liście "I bet You look good on the danceflor" dostawałem odruchów wymiotnych, padaczki, paniki bądź inny, fantastycznych stanów, dzięki którym człowiek przypomina sobie, że jest tylko zwykłym workiem flaków, stworzonym na podobieństwo "czegoś", czego nigdy nie zrozumiemy. Przynajmniej jest nam do tego daleko, ale o tym można by założyć osobnego bloga, więc wracajmy do tematu:

Stoner rock czy inaczej desert rock jest pochodną rock'n rolla. Klasyczny rock pod wpływem dużej ilości THC i klimatu amerykańskich pustkowi lat 90 ewoluował w stronę psychodelicznego brzmienia. Wyglądało to między innymi tak: Grupka młodzianów z niedużych miejscowości zafascynowanych muzyką lat 60 i 70, alkoholem i jaraniem skrętów, pod wpływem tychże wymienionych środków odurzających organizowała imprezy na środku pustyni, gdzie chłopaki po prostu grali swoją muzę. Tak pokrótce wygląda historia powstania formacji Kyuss, a oto właśnie ci panowie:


i właśnie tak grają:




Raczej grali, bo kapela w oryginalnym składnie już nie gra, nad czym zresztą szczególnie ubolewam. Odkryłem ich dzięki mojej innej pasji czyli komiksom, dokładniej rozchodzi się o Produkt Michała Śledzińskiego, dla którego w owych "produktywnych" czasach była to najlepsza grupa ever. Na komiksy pewnie też przyjdzie czas, tak samo jak na rysunek z drzewkiem mojego toku myślenia przy tworzeniu kolejnych postów. Tylko jeszcze trochę postów brakuje :D
Zaznaczam też, że nie jest to poważny blog o muzyce. Piszę z głowy, czyli z niczego, wspierając się googlem, dlatego liczę na wyrozumiałość.

BUMP! Wracamy do desert rocka. Elvisem tego gatunku (tylko, że rudym) jest wspomniany wcześniej Joshua Homme znajdujący się w prawym górnym rogu zdjęcia. Jest on łącznikiem Kyuss'a i Queens of the Stone Age, z kolei dla mnie najlepszej kapeli ever = ) Poniżej troszku muzy z pod znaku QOTSA.

BTW świetny klip z podtekstami.


Ostatni link z tym kawałkiem zagranym na żywo to mistrzostwo świata, polecam przeglądnąć cały koncert GONZO.  

Kyuss w moim przypadku często łączy stonerowe kapel i tak np. mamy pana o imieniu Brant Bjork pałkarza z Kyuss, który kawałek czasu grał solo, później w Brant Bjork & the Bros, miał także projekcik zwany Ché. Całkiem przyzwoite granie, in my humble opinion must have dla fanów gatunku.  Poniżej troszku muzy z pod znaku BB.




Dzięki Produktowi odkryłem również Yawning Man, który elegancko zapętla mojego posta, ponieważ nie kto inny jak Kyuss uważał Yawning Man za najlepszą kapele ever do tego stopnia, że sam ją coverował (jak to się pięknie wszystko ułożyło w całość :D). YM z swoim akustyczno-surowym graniem to przykład stonersów true to the core. Poniżej troszku muzy z pod znaku ziewających ludzików.






Zaiste jest to kosmiczny klimat. Dłuższe słuchanie może spowodować zjednoczenie się z jakimś niezdefiniowanym ciałem astralnym. I like it like this.

Oryginalną postacią desertowej sceny jest Nick Olivieri (znowu Kyuss), który został wyrzucony z QOTSA za destruktywny wpływ na zespół. Najwidoczniej chaotyczny charakter w połączeniu z dawkami alku i dragów mogących ubić słonia nie służył zespołowi, który sam nie zachowywał się jak Stróże Poranka, tylko jak na rockową kapele przystało.W każdym bądź razie Nick występuje teraz pod kozackim pseudonimem Rex Everything w swojej początkowej kapeli The Dwarves oraz jako on sam w Mondo Generator.Według mnie queensy za jego czasów grały najlepiej swój czysty i świeży stoner rock. Obecnie panowie wytracili trochę impetu, zobaczymy co pokażą na festiwalu. Mają przyjechać z nowym-starym bębniarzem ikoną rocka Davem Ghrolem, z którym nagrywają nowy materiał. Mam nadzieje (i jak dobrze sięgam pamięcią tak jest), że wywiało ich gdzieś do studia na środek pustyni, co spowoduje swoiste odrodzenie zespołu, jak zwykle... czas pokaże.

Jednym z efektów takiej pustynnej izolacji są albumy The Desert Sessions, w których po rozpadzie Kyuss i dwuletnim epizodzie w Screaming Trees w tworzyło się QOTSA równolegle z wczesnymi wersjami późniejszych utworów oraz artystów biorących udział w nagrywaniu pustynnych sesji. Oto próbka muzyki prosto z pustyni Mohave.






W ten niezorganizowany sposób kończę tego posta. Miało być o stoner rocku, okazało się bardziej o samych queensach. Presja open’era jest już wyczuwalna, choć za oknem zima dopiero nabiera rozpędu. Widzimy się na festiwalach! 

W tle leciały po kilkanaście sekund wszystkie klipy z tego posta, bo dodaje je już chyba trzeci dzień. Ogólnie płodzenie powyższego dzieła zajelo mi równy tydzień... ufff.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz